Opisywany odcinek RZEKI długo pozostawał dla mnie mało atrakcyjnym przerywnikiem w przepływaniu łódką między miejscówkami koło Nowego Mostu do Jordanowa. Ot, płytkie 2 czy 3 kilometry z dwoma główkami, które najczęściej są mocno przysypane i nie stanowią żadnego magnesu dla łowców drapieżników. No bo niby jak można spodziewać się „sandoli” na główkach, które wychodzą na 1,2 – 1,5 metra pod powierzchnią? Przecież w Płocku to minimum 3-4 metry i wtedy można zacząć łowić??a do tego brak urozmaiceń dennych – sam piach z mini przykoskami…Lewym brzegiem ciągnie rynna o szerokości 4-5 metrów, która przechodzi w coraz płytszy, 2-3 metrowy blat od strony Kępy Ośnickiej.

Długo tak mijałem to łowisko, aż w końcu któregoś lata coraz częściej można było zauważyć łódki stojące na środkowej główce i co ważniejsze coraz częściej było słychać o licznych rybach na niej łowionych.

Ja zacząłem eksplorować to łowisko jakieś 4 lata temu w końcówce września i rzeczywiście były wyniki. Może nie trafiłem jakiś dużych ryb, ale zawsze można było coś „udłubać”. Zachęciło mnie to do przyjrzenia się temu odcinkowi znacznie dokładniej.

W kolejnym roku „Tokarka” stała się dla mnie głównym łowiskiem letnim. Stało się to pod wpływem 2 czynników: tłok na odcinku płockim i chęć eksploracji po dobrych, jesiennych doświadczeniach.

Główka „Na kurnikach”

               Długa, płytka główka. U nasady zaczyna się głęboczkiem 3-4 metry i później wychodzi na maksymalnie 1,5 metra. To co jest walorem tej z pozoru mało atrakcyjne główki, to to że jej nigdy nie zasypuje. Jest pierwszą od strony Jordanowa i widocznie dlatego napór nurtu dokładnie czyści ją z różnego rodzaju nasypów piaskowych. Na całej długości bardzo dobrze czuć kamienie na garbie i dodatkowo jej szczyt przeistoczył się w niezwykle czepliwe gruzowisko.

Brzana z „Kurników”

              Ja najczęściej staję w dwóch miejscówkach.

Pierwsze znajduje się +/- 50 metrów od brzegu i daje mi możliwość pomacania gumami obszaru z głęboczkiem, gdzie nurt jest nieco wolniejszy i mam poczucie, że sandacze właśnie stamtąd wychodzą na żer. Wnioskuję tak, bo tu mam najwcześniej brania.  Dodatkowo stosunkowo dużo „strzałów” miałem rzucając na wprost. To chyba jedyna główka, na której rzucam w ten spoób z premedytacją, bo zawsze łowię wzdłuż główki, tak aby kontakt z garbem był jak najdłuższy. A tutaj jest właśnie inaczej – sandacze chodzą po prostu w cieniu garba. No i trzeci sposób prowadzenia przynęty to już rzuty w stronę środka RZEKI i ściąganie jej wzdłuż struktury. Ale tu jest to naprawdę „gumo-chłonne”? Zaczepy co 2-3 rzut. Oczywiście nagrodą jest nieco więcej „pstryknięć”, ale szczerze mówiąc po tych kilogramach straconych przynęt staram się tak nie łowić.

Druga miejscówka to szczyt główki i wspomniane wcześniej gruzowisko. Bardzo fajne łowisko, szczególnie na sam wschód i zachód słońca. Sandacze wchodzą tu na krótko, ale może zakończyć się to serią brań. Jedynym mankamentem są naprawdę dokuczliwe zaczepy i trzeba tu chwilę spędzić, by nauczyć się omijać te najgorsze.

Faktem, który mocno uatrakcyjnia tą główkę to to, że jest ona wielowymiarowa pod kątem gatunków łowionych ryb. Sandacz jest „flagowy”, ale stosunkowo często zdarzają się bolenie, u nasady główki widziałem łowione szczupaki, od czasu do czasu pstryknie ładny okoń i szczególnie o świcie potrafi „strzelić” sumek. Sumek, nie SUM, ale tak czy inaczej zabawa jest wyborna. Wisienką na torcie pozostaje brzana. Co prawda miałem tu tylko jedną, ale SZTUKA jest SZTUKA?

A i jedna wskazówka – koniecznie zakładajcie przypon z grubego flourokarbonu. Mimo wszystko lepiej znosi kontakt z kamieniami.

Główka środkowa

Główka „widmo”. Raz pięknie odsłonięta, raz mocno lub całkowicie przysypana. Szczerze mówiąc przez kilka lat nawet nie wiedziałem o jej istnieniu. Jakieś 4 lata temu znowu ją odsłoniło no i wtedy pokazała swój potencjał.

Widok z główki środkowej na Jordanów

Jej zaletą jest atrakcyjność na całej długości.

Podstawa przecina główną rynnę i tu głębokość jest największa, bo garb 1,5 pod powierzchnią, ale przed i za główką mamy 3,5 – 4 metry. Wyżej, w stronę środka RZEKI jest coraz płyciej, aż na samym szczycie pozostają pojedyncze kamienie na głębokości 1,2 metra.

Z uwagi na to, że główka ta jest bardzo często odwiedzana, mogę stwierdzić, że jak sandacze biorą, to łowione są na całej długości. Jedynie o zmierzchu warto zająć sam szczyt główki i rzucać wzdłuż niej, by mieć jak najdłuższy kontakt z garbem. Były wieczory, że taki sposób łowienia dawał mi 5-6 brań w ciągu 30 minut. Także warto zawsze popróbować.

W odróżnieniu od wcześniejszej główki, tutaj tak mocno nie czepia. Zazwyczaj zaczepy oddają zaklinowane przynęty. Kolejną jej cechą jest duża ilość sandacza, ale raczej średniego. Moje wszystkie „kręciły” się w rozmiarach 60-65 cm i chyba nie słyszałem o przypadkach łowionych okazów. No i niestety, jeśli pójdzie fama, że sandacz żre, to nierzadkim widokiem na niej jest 6-8 łódek…

Ostatnia główka

              W zasadzie to chyba niewielu wie, że coś tam jest? króciutka struktura, może 20 metrowa, od kilku lat całkowicie zasypana i tworząca cos na podobieństwo przykosy.

              Piszę o niej tylko i wyłącznie po to, żeby wspomnieć okres sprzed 4 lat, gdy była jeszcze widoczna i fajnie można było połowić na samym jej końcu. Było tam kilka głazów i właśnie spod nich „strzelały” sandacze.

Teraz jest zupełnie pusta. Próbowałem kilka razy, gdy zmieniła się w przykosę, ale bez efektu.

Dodatkowo chciałem „sprzedać” Wam 2 kolejne miejscówki, których atrakcyjność jest uzależniona od stopnia „odsłonięcia” ich przez nurt. Są to po prostu rafy kamienne, które są super alternatywą dla opisanych wyżej główek.

Pierwsza leży jakby na przedłużeniu główki środkowej, przy samym brzegu Kępy Ośnickiej. Jest to obszar 20 może 30 metrów kwadratowych z pojedynczymi, dużymi kamieniami ze spokojnym nurtem i głębokością ok 2,5 metra. Odkryłem to miejsce w tamtym roku i fajnie połowiłem. Właściwie każda wyprawa dawała rybę. Co ciekawe miałem sandacza, ale zawsze tylko jednego…trochę tego nie rozumiem, ale tak właśnie było. Nie ważne czy strzał miałem o 17stej czy 19stej, ale zawsze był on tym jedynym? niestety w tym roku rafę całkowicie zasypało. Może wrześniowy przybór znowu ją odsłoni.

Okoń z rafy spod Kepy

Druga rafa ciągnie się przy samy brzegu od strony Tokar, na długości 100 metrów w górę od króciutkiej główki. W różnych latach wygląda ona zupełnie inaczej, ale warto na chwilę zatrzymać się tu i trochę porzucać. Nagrodą może być konkretny sandacz (mój największy stąd to grubas 76 cm) lub wyrośnięty okoń. Największy mankamentem tej miejscówki to częsty brak dostępności, ze względu na obłożenie brzegowe? Ale jak już można, to ustawcie łódkę max 3-5 metrów od brzegu i rzucajcie delikatnie po skosie, żeby poprowadzić przynętę i po kancie z główna rynną, ale też tylko po rafie.

Także tyle o tym odcinku. Super łowisko letnie, choć także w czerwcu tu łowiłem z powodzeniem, ale maksymalnie do połowy września. Później już tu ciężko o rybę, która schodzi na głębszy odcinek płocki. Jest to także ostatni odcinek, gdzie może oderwać się nieco od pejzaży miejskich i poza rybami, rozkoszować się innymi walorami przyrody. Szczególnie piękny widok stanowi obraz lotu orła mającego gniazdo na Kępie czy też klucza żurawi także mających tu siedlisko.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *