SUM – niekwestionowany Władca Płockiej WISŁY. Król nurtów wiślanych i jawa dla wszystkich wiślanych łowców.
Jak się ma ten gatunek w Płockiej Wiśle? Ma się bardzo dobrze? Populacja jest naprawdę konkretna. Pod kątem ilościowym i jakościowym myślę, że mamy TOP TOPów jeśli chodzi o łowiska w naszym kraju.
Co wpływa na taką szczodrość populacji SUMA w Płocku? Przede wszystkim charakter RZEKI i bliskość Zbiornika Włocławskiego.
Zacznę od opisu RZEKI. Eldorado to de facto kilkanaście kilometrów od Tokarki, w dół aż do ujścia Skrwy. Dalej też jest bardzo dobrze, ale tylko okresowo o czym niżej napiszę. O jakości tego odcinka decyduje rozległe koryto z głębokością średnią ponad 5 metrów i 6-9 metrami w głównej rynnie. Do tego rozległe blaty z 3-4 metrową wodą. Struktura dna również sprzyja SUMOM, bo jest bardzo urozmaicona, z licznymi zatopionymi główkami i dołami, gdzie mają swoje dzienne ostoje.
Druga rzecz to Zbiornik Włocławski i jego obfitość pokarmowa. Jest to bardzo żyzny zbiornik z bogactwem namułów, które generują życie niezwykle obfitej ilości ochotki. Te z kolei olbrzymie stada białorybu i dalej, przemierzające za nimi hordy drapieżników. Kolejna cechą charakterystyczną zbiornika jest spowolnienie nurtu wiślanego, a przez to deficyty tlenowe w gorących okresach roku. Następstwem tego są migracje ryb. Późna jesień w stronę Włocławka, im bliżej lata w stronę Płocka. Fakty są takie, że już właściwie od początku lipca łowiska powyżej Popłacina stają się mało atrakcyjne, no może poza rynną na wysokości Brywilna.
Tyle jeśli chodzi o warunki środowiskowe, ale teraz konkrety.
Pierwsze wyśmienite łowisko to rynna i jej otoczenie powyżej nowego mostu. Biegnąca środkiem nurtu, wąska, ale głęboka, bo dochodząca do 9 metrów jest ostoja naprawdę grubych ryb. Stąd pochodzi mój największy 235 cm okaz, a słyszałem o 3 jeszcze większych bo prawie 250 centymetrowych. Oczywiście sama rynna nie daje ryb (poza vericalem), ale blaty wokół niej. I te po bokach, ależ te w górę RZEKI do wejścia w Tokarkę i ujście odnogi z Borowiczek.
Kolejne dobre łowisko ciągnie się od nowego mostu, aż po główkę na Racowej. Są to blaty i przykosy od strony Radziwia. Właściwie wszędzie tu można spotkać SUMY wychodzące na wieczorne i nocne żerowisko za leszczami. Dobre też są wszelkie podwodne umocnienia, ale raczej od głównej rynny w lewo, bo prawy, płocki brzeg to tylko incydentalne spotkania z tą rybą przy okazji spinningowania za sandaczem. Tu też zlokalizowany jest drugi matecznik sumowy, czyli głębia za przykosą na Owsikach, na wysokości najświeższej faszyny.
Doskonały odcinek SUMOWY to także cały brzeg od strony Radziwia poniżej starego mostu. Zaczyna się od ostoi w rynnie obok 2 filaru, przechodzi przez „Starą przeprawę”, kolejne główki, głębię na wysokości „Suwnic” i rozlewa się na cały obszar poniżej stoczni. Co najlepsze to nie koniec?, bo kolejne doskonałe łowiska, choć z rzadka odwiedzane, to rynna i blaty na Popłacinie poniżej bakanów oraz wcześniej wspomniana rynna w Brywilnie.
Jak czytacie mamy kilka kilometrów łowiska, które w każdej chwili może dać rekordowy połów. Fajne jest też to, że można próbować różnych metod połowu. Kiedyś napisałbym, że ta pojemność gwarantuje, że nikt nikomu nie musi przeszkadzać, ale zakończona na szczęście era trollingu i bezmyślność wielu patałachów łowiących z kwokiem zweryfikowała mnie. Można jednak zrobić duży syf na wodzie. Jeśli nie rękoma miejscowych to z pomocą najazdu „warszafki” czy innej patologii. Ale o tym więcej w kolejnym wpisie?
I jeszcze o wielkości łowionych SUMÓW. O zdrowej kondycji populacji świadczy fakt, że łowiony jest cały przekrój ryb. Między najczęściej spotykanymi rybami do 10kg zdarzają się 40 centymetrowe „śrubokręty”, jak i poważne okazy ponad 175 cm. Niemal w każdym tygodniu słychać o 20kach i 30tkach, a opowieści o „klockach” co wszystko porwały jest kilkadziesiąt w roku. Mimo dramatu jaki wyrządzał RZECE nawał trollingowców, to był to też okres, który pokazał jaki jest jej potencjał. „Nagle” się okazało, że codziennie właściwie „padały ryby powyżej 2 metrów, a największe miały 252 cm i 254 cm (przynajmniej udokumentowane). Padło kilkanaście ryb 240 cm i kilkadziesiąt powyżej 200 cm. I to w ciągu niespełna 3 lat (!). Największy historyczni, potwierdzony o jakim słyszałem miał 274 cm, ale to kilka dobrych lat temu i został złowiony na pijawki.
No i na koniec o etyce. Z nią jest różnie…Właściwie wszystkie złowione ryby są zabierane. Trafiają albo na patelnie, albo częściej jeszcze do wszystkich okolicznych knajp. Limity połowowe nie są uznawane za obowiązujące. To co cieszy, to to, że coraz częściej uwalniane są duże okazy, ale nie z powodu ochrony dorodnych samic, ale z uwagi na słabą podaż na duże, mniej smaczne ryby. Oczywiście rośnie też generacja „no kill”, ale ekipa sumiarzy płockich to jednak w 90% „killerzy”, starzy i młodzi. Kolejna rzecz to okres ochronny, a właściwie jego brak dla „naszych”. Jeśli stan wody pozwala, wielkie łowy zaczynają się już na początku maja. Bez zażenowania chłopaki gonią w biały dzień, rozstawiają gruntówki z rosówkami i „jechane”…Niestety Straż Rybacka nie robi z tym zbyt wiele.
Ale i tak jest dobrze. Co tam – jest BARDZO DOBRZE! RZEKA, sąsiedztwo Zbiornika, bogactwo pokarmowe, spokojny nurt i cieplejsza woda sprzyjają rozrodowi i wzrostowi SUMA. Nie wiem czy doczekamy ryby 300 cm, ale na pewno usłyszymy jeszcze nie raz o „klockach” nie do wyjęcia?
Tylko, żeby trochę kultury w tym było ze strony wędkarzy i byłaby bajka. Ale jak to mówi mój kolega, muszą wymrzeć wszyscy Ci „janusze” i ich wyhodowane „sebki”, żeby ten kraj był normalny??