Wielu z nas myśli Wisła, widzi SUMA. Szczególnie tu, w Płocku, to skojarzenie jest bardzo sensowne. Jak to się mówi: „SUM był tu zawsze i zawsze tu będzie”. Zmieniają się tylko metody i „mody” jego łowienia.

10 lat temu:):)

Populacja jest na tyle duża, że dla większości wiślanych łowców SUM jest jedynym gatunkiem godnym zainteresowania i poświęcają mu cały sezon łowiecki. Może zabraknąć sandaczy, rapa może któregoś dnia nie bić, ale na SUMA zawsze jest szansa i zawsze może to być bardzo gruba ryba.

Jaki jest mój punkt widzenia na ten gatunek? Otóż dla niego zakończyłem swoją przygodę z karpiarstwem i przerzuciłem się z poszukiwań magicznych łowisk jeziorowych na WISŁĘ. Było to trochę związane z rozmiarem, w myśl zasady, że im większy tym lepszy. Z karpiem jest tak, że przysłowiowa 15ka to już perełka, nie mówiąc o 20tce, która zahaczała o status świętego Grala. A sum? 20ka to ot, przeciętniak. Robotę w dyskusjach wędkarskich robiły dopiero 2 metrowe „klocki”?

Zaczynałem jeszcze w czasach, gdy 99% z nas łowiło sumy na grunt, na rosówki, czy inne pijawki. Warunkiem koniecznym do sukcesu było właściwie tylko posiadanie własnego „pływadła” i jako taka znajomość RZEKI. Piszę, że „jako taka”, bo w Płocku widać jak na dłoni gdzie są dobre łowiska sumowe – wskaźnikiem jest liczba łódek „bujających” się na fali. Spłycam oczywiście temat, bo na sam koniec dnia skuteczność i regularność łowiącego to jednak pełne zrozumienie natury ryby i praw rządzących jej zachowaniem w środowisku rzecznym. Ale tak, czy inaczej wydaje się, że „bramka wejścia” do łowienia SUMA w Płocku nie jest zbyt wymagająca?

Na mojej ulubione rynnie przed nowym mostem

Ryb łowiłem dużo, ale już po pierwszym sezonie pewien niedosyt stanowił brak okazów. Owszem widok gnącej się szczytówki i „jadącej” wędki jest jedyny w swym rodzaju, ale w większości przypadków były to ryby do 100 cm. OK, można było złowić kilka ryb wymiarowych na jednej zasiadce, ale sprzęt do 300g i żyłki 0,6 mm nie pozwalały za mocno ekscytować się ich holem.

Rewolucję w podejściu do metod łowienia SUMA przyniosło pozwolenie na trolling. Wybuchła wręcz hektabomba pokazująca potencjał PŁOCKIEJ WISŁY, która przyniosła też bardzo długi cień w postaci wszelkiego rodzaju „magów” i wszelkiej maści mięsiarstwa z całej Polski. Łódki ze Szczecina, Olsztyna czy jeszcze dalszych lokalizacji były standardem, na każdym slipie królował lans „podrabiańców” sprzedających się za doświadczonych wędkarzy, a na brzegach czatowały ekipy, które skupowały mięcho wyłowione przez „etycznych” łowców. Do tego chamota i brak szacunku na wodzie! Te wszystkie „teamy” z powyklejanymi łódkami i naklejkami sponsorów nawet na czołach (?) pływające bez poszanowania żadnych zasad kultury na wodzie…ech, napatrzyłem się na ten lans przy łowieniu karpi i znowu teraz naszło to przy PŁOCKICH SUMACH…

20tka Wojtusia spod „Suwnic”

 Trwało to bite 2 czy 3 lata, aż w końcu skargi miejscowych wędkarzy doprowadziły do ponownego zakazu. Zawsze jestem za tym, że nie powinno się ograniczać metod łowieckich ze względu na ich skuteczność, ale w tym przypadku zrozumiałem jedna rzecz – mięcho rybie jest w stanie poprzestawiać w głowach niemal wszystkim. Straszne, aczkolwiek prawdziwe…

Fakt, faktem, że codziennie padały 2ki, a największe okazy sięgały 2,5 metra i rzeczywiście wiele z nich zostało udokumentowanych i wypuszczonych. Ale co z tego? Zapamiętam ten okres jako obraz nędzy i strasznej poruty.

W tym czasie skierowałem się w nieco inna stronę. W boomie trollingowym zacząłem próbować się z verticalem. Piękna zajawka. Ogarnianie kwoka, skutecznych zestawów, odróżniania na „echu” podniesień suma i ta wolność w wyborze łowiska poprzez kilkudziesięciominutowe spływy. A PŁOCKA WISŁA jest do tego stworzona. Długie głęboczki, kilkumetrowe rynny, kilkukilometrowe stoki, kilkuhektarowe blaty, no i bardzo słaby uciąg. Jedynym problemem był żywiec, a właściwie jego permanentny brak?

Zaraz będzie „strzał”

Pierwsze 3 lata były spełnieniem wszystkich marzeń i najśmielszych oczekiwań. Wiele wypraw to ryby powyżej 150 cm, a i niekiedy było ich 2 lub 3 z dobrego dnia. Apogeum była moja życiówka 235 cm i ponad 240 cm Wojtka. Wszystko co piękne umarło, gdy zabroniony został trolling. Z jednej strony skończył się okres tłumów i bajzlu na wodzie, ale niestety coraz więcej lokalnych wędkarzy zaczęło nas podpatrywać próbując verticala. Nie skończył się także tak do końca najazd „obcych”. Zmienili tylko woblery na kwoki z teaserami i robili podobny „syf”.

Tym sposobem zacząłem się zwyczajnie wstydzić pływania wśród hałasu kwoka generowanego przez 5-10 łodzi grasujących na 10 kilometrach RZEKI w tym samym czasie. Co się napatrzyłem na debili kwoczących non – stop w ciągu 45 minutowego spływu, albo próby kwoczenia z łodzi typu Cortina 550 czy jeszcze większych, to moje. Komedia, ale taka w krzywym zwierciadle. Odpychająca i powodująca ten przytoczony wcześniej wstyd. W końcu zrezygnowałem. Nie chciałem się utożsamiać z tą metodą…Uwielbiałem, nie KOCHAŁEM, tą metodę łowienia. Za widowiskowość brań, za skuteczność, za adrenalinę zacięcia „byka” na 2-4 metrowym „dyszlu”. Ale jednak ta cała otoczka ludzka umęczyła mnie. Niektórzy brali się nawet za takich mistrzów, że ogłaszali się na przewodników i zachęcali do płaconych wypraw. Dramat straszny.

201 cm

Ale jeszcze wrócę do verticala? Kiedyś…

Teraz mam trochę uśmiechu na twarzy, gdy zagadują mnie „kwokowcy” narzekający, że SUM w Płocku już się skończył, bo nie ma żadnych wyjść. Hehehe, nie spodziewałem się, że nawet WISŁA może zostać „przekwoczona”. Sytuacja?? Dzięki temu jest ich, tzn. „kwokowców”, na szczęście coraz mniej. I tych miejscowych i tych przyjezdnych. Znowu na Wiśle królują gruntówki z rosówkami i pijawkami. Z tego co słyszę tegoroczne wyniki są dobre lub bardzo dobre. Wyraźnie pomogły upały z połowy czerwca i duży ciąg stad „białorybu” ze Zbiornika. Za nimi idą SUMY.

W tym roku przymierzę się do ich połowy za pomocą spinningu. „Polatam” po przykosach i kantach z większymi gumami. Zobaczymy co będzie. Będę informował?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *