Utarło się, że sandacz jest rybą przełomu dnia i nocy, albo de facto nocnym łowcą.

Przyzyć upał w cieniu mostu:)

I zapewne tak jest, tylko na szczęście są „miejscówki” gdzie swobodnie można je łowić za dnia, a nawet z premedytacją ruszać „jak po swoje” w upalne południa.

Temat takiego niestandardowego (południowego) łowienia pojawiał się od czasu do czasu w różnych periodykach czy filmach, ale nigdy za bardzo nie był rozwijany. Ot, krótkie wzmianki, że na takim czy takim jeziorze czy zbiorniku zaporowym można coś tam podłubać w samo południe.

Moje doświadczenie pochodzi, a jakże, z płockich główek i mam świadomość, że jest to bardzo charakterystyczne łowisko, którego nie uświadczycie gdzie indziej w Polsce. Ale tak czy inaczej może się przyda😊

Uwaga: moje poniższe doświadczenia dotyczą główek na odcinku miejskim. Inaczej trochę ryby zachowują się w sąsiedztwie Nowego Mostu, a jeszcze inaczej na płytkich główkach na Tokarce czy jeszcze wyżej.

A więc konkret.

Od dawna wiadomym jest, że w zależności od pory roku, sandacze na płockich główkach pojawiają się w różnych porach dnia.

Od czerwca do polowy września regułą jest to, że prawie nigdy nie będzie to brzask i późny wieczór. W okresie letnim na przełomie dnia i nocy hordy drapieżców ciągną za stadami leszczy na blaty i przebywają tam całą noc.

Okres jesienny to już inna sytuacja, bo w zależności od intensywności żerowania, sandacze mogą pojawiać się o każdej porze dnia. Minusem jest to, że trzeba ich „pilnować”, żeby nie przegapić tych 30-45 minut uczty na główkach. Ale generalnie można przycupnąć od bladego świtu do późnego zmierzchu i mieć realną szansę na sukces.

Do wieczora jeszcze daleko:)

Zupełnie innym okresem jest zima. Generalnie w listopadzie i grudniu sandacze „znikają” z główek. Wtedy o wiele skuteczniejsze jest szukanie stad leszczy na głębokich blatach czy charakterystycznych dla Płockiej WISEŁY głębokich płani. Ale to temat na inny wpis😊

Wracam jednak do letnich sandaczy.

Tutaj zauważyliśmy 3 „topowe” momenty.

1. Godzina 8-10.

Często biczowaliśmy w letnie brzaski zupełnie martwą wodę, by już u progu bezsilności i zwątpienia poczuć solidny strzał w w/w godzinach i dodam, że najczęściej były to „grube byki”.

Jarek szaleje na „Krótkiej”

Od jakiegoś czasu, gdy chcemy wyrwać się z Wojtkiem na szybki poranny „wypadzik” w tygodniu, to właśnie celujemy, by być na wodzie ok 6:30 – stoimy do ok 10:00. Często wystarczy, żeby zakończyło się powodzeniem

2. Południe

Na tego rodzaju łowy długo nie mogłem się zdecydować. Raz, że w tygodniu bez szans, bo praca, ale przede wszystkich jakoś brak wiary, że ma to jakiekolwiek znamiona sukcesu.

Wojtek często przekonywał mnie, że w sezonach jak z sandaczem było ciężko, te letnie gorące południa były jedyną dobrą opcją, by połowić. Leszek z „Karpia” też często opowiadał mi o ŚP „Jankesie”, który latem wyglądał jak arab, bo non – stop przesiadywał w letnie południa na sandaczach.

No i w końcu 2 lata temu przekonałem się, że coś w tym jest! One rzeczywiście potrafią się „odpalić” ok 12 godziny, w pełnym słońcu i skwarze 35 stopni! Nie zapomnę pierwszego strzału podczas dziewiczej południowej eskapady w środku lipca, gdy na „Krótkiej” 70+ prawie wyprostował mi łokieć przy strzale.

I tak najczęściej one wtedy biorą – bez żadnych tam pstryków czy dotknięć. Piękne, ultra mocne strzały najczęściej grubych kabanów. Te, które pamięta się latami.

I wszystko w dość dziwnej” scenerii😊 O pogodzie pisałem, ale jest jeszcze jedna rzecz, która jest super o tej porze: brak jakichkolwiek łódek na WISEŁCE😊 Rzadkie to uczucie, gdy swobodnie holujesz gruba rybę, podbierasz bez nerwówki, że ktoś zobaczy i na koniec jeszcze powolutku, nie kryzując się, robisz zdjęcie. O innej godzinie to niemożliwe – jeśli nie będziesz dyskretny ryzykujesz, że zaraz wokół Ciebie, nie wiadomo skąd, pojawią 3-4 łódki „obserwatorów”. A nazajutrz nie masz szans ponownie stanąć na tej samej miejscówce…

Moze nie zawsze słonecznie, ale zawsze pusto

Nie ukrywam, że tego typu łowienie jest dość ekstremalne w upały, ale ma też swój urok.

3. 17:30 – 19:30

O tej porze łowię najczęściej i pewnie dlatego mam wtedy najlepsze wyniki😊 Nie będę się tu rozpisywał, ale po 19:30, nawet w czerwcu nie miałem prawie nigdy sandacza z główki płockiej. Rzadko też widziałem, żeby ktokolwiek złowił coś wtedy.

Teraz są już tylko na blatach

Pod sam wieczór uciekam na blaty, przykosy, czy na przegarbienia pod Stary Most.

Wracając jednak do głównego tematu tego wpisu.

Środowisko główek na odcinku miejskim jest mega charakterystyczne. Przez swoja budowę z faszyny i kamieni są idealnym schronieniem dziennym sandaczy. Dodatkowo na materiale, z którego są zbudowane żyją przeróżne stworzonka, żeruje non – stop biała ryba. Także sandacze mają 2 w jednym: bezpieczeństwo i stały „dopływ” żarcia.

Pewnie analogię znajdziecie w sztucznych zbiornikach zaporowych na zalanych karczowiskach lub zabudowaniach i pewnie tam najszybciej decydowałbym się na łowienie w letnie, upalne południa.

W takich miejscach zawsze jest szansa, że jakiś sandacz „nie przepuści” naszej gumie😊

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *