Ostatnio pisałem z zażenowaniem, że niestety niezbyt mocno zaangażowałem się w bolenie w tym roku. Co do sandaczy obiecałem sobie, ze takiej „wtopy” nie będzie😊
Końcówka maja to kilka wypłynięć z echosondą, żeby pozaglądać w stare miejscówki i ocenić co się pozmieniało. Mimo braku dużej wody wiosną, jednak kilka nowych rzeczy się pojawiło. Mam wrażenie, że trochę „wyraźniej” wygląda „Gruszka” – nadal zasypana do połowy, ale dalej, w stronę szczytu pojawiły się gruzowiska, szczególnie za główką. Trochę przesunęła się przykoska na „Krótkiej”, odsłoniło trochę „Na Wcześniaku”, szczególnie w środkowej części. No i mega ważne pod kątem letnich łowów, pięknie widać kilka rafek koło Nowego Mostu i na Tokarce. Niestety „Racowa” nadal cała w piachu, ale trudno, może u podstawy coś będzie się działo.
Zastanawiałem się z Wojtusiem jakie będzie otwarcie. Czy będziemy mieli powtórkę z ostatnich, nader skromnych sezonów, czy może znowu stanie się „cud” i pokaże się dużo „sandoli”. Jak wpłynęła na WISELKĘ zimna wiosna, itd.
Pierwsze dni pokazują, że jednak chyba wersja 1sza☹ Mało ryb, ale za to konkretnych i niewielka liczba „króciaków”. Tak mogę podsumować pierwsze 10 dni sezonu AD 2022.
No ale o konkretach.
Pierwsza wyprawa i pierwszy strzał😊 Ryba co prawda jakby miniaturowa, ale uwierzcie mi, że radość „100”. Cieszyłem się jak dziecko, no bo, że pierwszy po kilku miesiącach sandacz i mimo wszystko jakoś nadzieja, że ten małolacik to jakiś tam znak, że może znowu populacja tej pięknej ryby zdrowieje.
Hehe, nic z tych rzeczy. Kolejne ryby to 86 cm, 82 cm i poprawka z 77 cm. Mega smoki! Szczególnie ten największy mocno podniósł poprzeczkę na ten rok. Nie złowiłem sandacza poniżej 65 cm, a ten pierwszy mikrus jest na razie moim jedynym „niewymiarkiem”.
Jeśli chodzi o łowiska, to generalnie rządzi odcinek poniżej Starego Mostu. Byłem 4 razy w górze RZEKI, ale dopiero ostatnia wyprawa dała mi rybę na Tokarce. Zakładam, że im cieplej będzie tym mocniej będzie można liczyć na efekty w tych łowiskach. Oby jak najszybciej, bo walka o miejscówki na odcinku miejskim staje się coraz bardziej męcząca. Widok 4 łódek na kolejnych główkach to standard.
Poza małą liczbą ryb nie pomaga ich słaba aktywność. Każdego dnia są okienka 30 minutowe, gdzie można liczyć na solidny strzał, a poza tym to kilkugodzinne tłuczenie wody. Z tego co słyszę rano to jakoś godzina 8-9, później Ci co sprawdzili to wiedzą, że można połowić 12-14, nawet jak leje się żar z nieba, a dalej znowu magiczny czas między 17:30 i 19:00.
W kwestii innych gatunków. Początek sezonu sumowego to zatrzęsienie małego 30 – 50 centymetrowego sumka. Doszło nawet do tego, że wielu łowiących na grunt odpuściło, bo szkoda kasy na robaki😊 niestety przerzucili się w większości na spinning i stąd te tłumy na główkach. Z innych ciekawostek to duża liczba łowionych węgorzy. Jeśli już ktoś przebije się przez przedszkole sumowe i ustawi się na jakiejś rafce lub kamienisku, to może liczyć na naprawdę grube „węgory”. I to nie będzie jakiś przypadek. Kilku zapaleńców ustawia się celowo właśnie na ten gatunek.
I właściwie tyle podsumowania pierwszych dni czerwca. Cieszą pierwsze smoki i dlatego patrzę z optymizmem na kolejne wyprawy. Może rzadkie te strzały, ale ostatnie lata wytrenowały już cierpliwość na „level Master” więc jakoś to będzie😊