No to lecimy dalej i wchodzimy w temat legendarnych 3 główek, które dały niezliczoną liczbę olbrzymich sandaczy i sumów. Jest to ciąg 3 długich umocnień wychodzących na ponad 100 metrów. Pięknie trzymają główny nurt WISŁY na tym odcinku i kończą się potężnym kantem wychodzącym z 6-9 metrów na dosłownie 2 metrową płyciznę na środku RZEKI.

6. „Na Gruszce”

1942 rok:) po prawej „Gruszka”

Nazwa pochodzi od samotnej gruszy, która nawigowała na brzegu odpowiednie ustawienie na główce.

Pierwsza od strony mostu i chyba najbardziej zmienna główka z opisywanego odcinka. „Zmienna” w znaczeniu, że lubi się przysypywać piachem od strony brzegu, „rozsypana” gruzowiskiem w środkowej części i na końcu zawsze rzeźbiąca głęboki dół.

Sierpniowy świt na odcinku miejskim. No to lecimy:)

W zależności od układu, który zmienia się rok w rok, trzeba jej się uczyć na nowo. Jednak są 3 pewniaki, które zawsze dają fajne ryby. Po pierwsze „przykoska” od strony brzegu, która przecina główkę i zawsze układa się wzdłuż nurtu. Wszystko zależy od tego jak mocno zasypie „Gruszkę” danego roku. Raz to jest 20 metrów od brzegu, a niekiedy nawet i 70. Jednak zawsze pod przykosą znajdzie się kila głazów czy nawet jakieś drzewa i wtedy mamy „bankówkę” sandaczowo – sumową. Po drugie środkowa część obfitująca w gruzowiska, które działają jak magnes dla drapieżców i tylko kwestią czasu jest moment wyjścia konkretów😊 No i w końcu szczyt główki, gdzie mamy 2 tematy. Skraj dołka od strony brzegu i przeciwległa strona tegoż, od strony kantu biegnącej środkową częścią RZEKI. Ten odcinek jest wybitnie sumowy. Czy spinning, czy grunt, to tu macie szansę na spotkanie z olbrzymami.

Ja mam mega sentyment do tej miejscówki z jednego względu. I to nie to, że ogarnąłem tu jakieś mega okazy lub trafiłem setki ryb. Wcale nie. Była to ulubiona miejscówka ŚP Stasia „Świczki”, który ze swoją żoną udowadniał co roku, że „na Gruszce” można super połowić. I tak jakoś zawsze gdy tu jestem to nie mogę odciąć się od wrażenia, że Stasiu, gdzieś tu jest i już w „Krainie Wielki Łowów” holuje kolejne sandole😊 Echchch….

7. „Elewator”

„Byk” z Elewatora

LEGENDARNA miejscówka. Wyjęto tu jak nie setki tysięcy okazów to na pewno dziesiątki.

Druga w szeregu, ale najbardziej stabilna główka na odcinku płockim. Zawsze mocno obmywana przez nurt, nigdy nie ulega zapiaszczeniu i dzięki temu też „przewidywalna” jeśli chodzi najlepsze ustawienia.

A te zaczynają się już właściwie u jej podstawy. Piękne, czepliwe rozsypane gruzowisko ciągnące się, aż do pierwszej przykoski poprzecznej, która najczęściej zlokalizowana jest ok. 50 metrów od brzegu. Tu ustawiam się na wysokości przykoski i „czeszę” łowisko rzutami poprzecznymi w stronę brzegu zmniejszając stopniowo kąt, aż do równie skutecznych rzutów wzdłuż nurtu, tak by „pomacać” kant przykosy. Na tym odcinku warto stosować lżejsze główki, tak by tylko delikatnie ślizgały się po dnie, bo rzeczywiście gruzowisko niemiłosiernie tnie plecionkę. Z ryb jest to super łowisko sandaczowe, ale wieczorami lubi tu wyjść sumek i dodatkowo, jak na każdej rafie wiślanej, przetaczają się tu hordy karpi powodując podcinki.

Strzał na 4 calową Awarunę:)

Za przykosą jest odcinek z mocno odznaczającym się grzbietem główki. Nie jest rozsypany, tak jak bliżej brzegu, ale na jego szczycie jest mnóstwo potężnych kamieni stanowiących super łowisko. Tutaj, tak jak i w dalszej części „Elewatora” wyjście sandaczy to kwestia czasu. Trudno niestety o regułę i zalecana jest cierpliwość, bo może to być czasem 1 strzał, a czasami jakieś dobre 20-30 minut.

Podobnie ma się z dalszą częścią główki. Sandacze „spacerują” wzdłuż grzbietu i nie zatrzymują się na dłużej. Szczęśliwe nie jest to tylko jedno stadko, ale odbywa się to „od czasu, do czasu” i stad podkreślam wagę cierpliwości.

Dalej, im bliżej szczytu, tym większa szansa na regularne strzały sumowe. Super łowiskiem jest zakończenie „Elewatora”, które zawsze rzeźbi jakieś niestandardowe struktury. Owszem jest klasyczny dół, tak jak w przypadku „Gruszki”, ale tu znajdziecie dodatkowo „jakieś” przegarbienia i mini – przykoski, co w połączeniu z bezpośrednim sąsiedztwem głównego kantu, daje fajne opcje połowienia różnymi metodami. Warto ustać nieco powyżej główki, bo te struktury zaczynają się często nawet 20-30 metrów przed nią.

Napisałem, że łowisko to dało olbrzymią ilość ryb i rzeczywiście co roku to chyba najbardziej oblegana miejscówka, często brzydko nazywana „pigalakiem”. Cóż…fakt, ale jak tylko ryby żerują, zobaczycie tu łódki stojące koło siebie co 10-15 metrów i każdy może coś trafić. W tym okazy! Mój największy sandacz stąd miał 86 cm, sum 168 cm (nie do zatrzymania na plecionce 0,2mm kilkanaście), Wojtuś trafił tu setki „sandolków” powyżej 70 cm, a kilka sumków na rosówki dochodziło do 2 metrów. A żeby była jasność jakoś nieczęsto tu łowimy, więc zakładam, że inni jeszcze bardziej mogą się chwalić😊

8. „Krótka”

„Standard” z „Krótkiej

Tyle ciepłych słów napisałem o „Elewatorze”, ale od jakiegoś czasu najbardziej chyba cenię sobie „Krótką”. Długo się do niej przyzwyczajałem, bo jakoś zawsze wolałem poganiać na miejscówkach koło Nowego Mostu albo jeszcze dalej, na Tokarce. Z pozoru średnio atrakcyjna – blisko ujścia z portu, duży ruch na wodzie i rzadko odwiedzana w porównaniu z poprzednio opisywanymi główkami.

Zwrot nastąpił jakieś 4 lata temu i od tamtej pory chyba właśnie tu połowiłem najwięcej sandaczy.

Ale od początku😊 Wojtek zawsze ją lubił. Szczególnie często łowił na niej na jesieni. Wszyscy ganiali na „Elewator” albo dalej, a on lubił przycupnąć przy kanciku brzegowym i często miał efekty. Mnie jakoś odstręczał ruch na wodzie w tym miejscu. Non-stop ktoś tu przepływał, a to w górę, a to w dół RZEKI – hałas i zero spokoju.

I właśnie 4 lata temu, mając październikowy urlop postanowiłem mocniej przyjrzeć się tej miejscówce. Fajny to był moment, bo ruch na wodzie był wyjątkowo niewielki, a na górze RZEKI bardzo mało się działo. No i się zaczęło!:) Połowiłem naprawdę ładnie i może okazów wtedy nie trafiłem, ale na tyle było interesująco, że „Krótka” stała się mocnym punktem na mapie moich wypraw sandaczowych.

Letni zwiadowca

Główka jest atrakcyjna na całym obszarze i mimo tego, że najkrótsza, bo ma jakieś 150 metrów długości, to mega zróżnicowana.

Podstawa sąsiaduje z kantem brzegowym usypanym z tłucznia i od razu schodzi na dobre 4,5 – 5 metra. Na dnie bardzo dużo zaczepów w całej strefie łowienia. Gruzowisko na garbie główki, kant pełen twardych zaczepów z materaca faszyny, a jeszcze za garbem 2 zatopione drzewa. Trzeba tu chwilę pomacać wodę i wyczuć te zaczepy, bo pierwsze wrażenie jest mocno odpychające. Co rzut to strata gumy😊 Ja tu staję albo na samym kancie, może 10 metrów od brzegu i łowię wzdłuż niego, albo rzucam pod bardzo dużym kątem w stronę nurtu RZEKI, tak żeby jak najczęściej mieć kontakt z garbem. Tracę mnóstwo gum, ale efekty są. Przedział wielkościowy ryb jest różny – w zależności od tego który rocznik „wychodzi” takie ryby się łowi. Ważne, że ryby pojawiają się tu często. Ciekawym i dość regularnym przyłowem w tym miejscu są grube bolenie. Szczególnie wrzesień i początek października daje zawsze kilka ryb tego gatunku, szczególnie na 4 calowe Keitechy. W zeszłym roku trafiłem tu PB 83 cm!:)

83 cm

Mniej więcej w połowie główki zlokalizowana jest spora przykosa, tworząca jęzor o szerokości mniej więcej 15-20 metrów. Po obu stronach ma ona ostre kanty schodzące z 3 metrów na 5,5 metra od strony brzegu i ok 6,5 metra od strony nurtowej. Ja ustawiam się tu naprzeciwko przykosy i dzięki temu mam możliwość obłowienia kilkunastu fajnych struktur. Po pierwsze grzbiet przykosy, który na szczęście nie zasypał główki i na ich połączeniu wyczuwalne jest delikatne kamienisko. Nie wiem czy to przypadek, ale właśnie stąd wyjmuję najgrubsze sandacze. To tu w czerwcu zeszłego roku „pozamiatał” mnie byk ponad 100 cm, w lipcu Wojtek trafił 92 cm potwora, a w miarę regularnie trafiają się ryby „70+”. Dalej kanty jęzora. Od strony brzegu nurt jest słabszy, obszar od strony środka RZEKI obmywa zdecydowanie bardziej wartka woda. Tu lubi uderzyć też sumek. No i klasyczne rzuty wzdłuż garbu główki. Z tego ustawienia można spędzić tu kilka dobrych godzin, bo ryby mogą pojawić się właściwie wszędzie, przy czym nie ma żadnej reguły czy powtarzalności zachowań. Raz mam strzały na kantatch, raz zdecydowanie najefektywniejsze rzuty to te w stronę brzegu z opcją podbić gumy na garbie główki, a ten największy i tak „puknie” na szczycie przykosy😊

Listopad na „Krótkiej”

Za przykosą, w stronę środka RZEKI strefa za główką jest najgłębsza, bo schodzi nawet do 7 metrów za jej szczytem i obmywa ją silniejszy nurt. O ile od strony brzegu często starczy np. 14g, o tyle za przykosą musi to być już jakieś 4 gramy więcej. Szczerze mówiąc rzadko łowię na tym odcinku. Jakoś tak mocno wierzę we wcześniej opisane miejscówki, że tutaj tylko porzucam chwilę gdy naprawdę nic się nie dzieje gdzie indziej. Nie oznacza to, że nie ma tu ryb, bo kilka wyjętych przez innych widziałem, ale mimo wszystko…😊

Dalej za „Krótką”, aż do ujścia portu, roztacza się kawał grubej wody, której głębokość sięga 8,5 metra przy samym kancie na środku RZEKI. To kolejny matecznik sumowy. Liczba olbrzymich ryb, która tu padła swego czasu na trolling jest naprawdę spora. To też fajne łowisko dla kwoka – sam wyjąłem tu kilkanaście grubych ryb, w tym dwie „200+”. Umownie można przyjąć, że ten odcinek kończy się na linii umocnienia wyjścia z portu.

9. Wyjście z portu

Idzie jesień

Jak każdy twór sztuczny na RZECE, tak i wyjście z portu jest mocno umocnione przed destrukcyjną siłą nurtu.

Tuż przed portem znajdziecie kilkunastometrową opaskę z mocno upstrzonym twardymi zaczepami materacem faszynowym. Struktura ta schodzi dość ostro w nurt i kończy się kantem po którym rozsypane są dość obficie kamieniska powstałe pewnie w czasie budowy opaski.

Kończy się ona króciutką, może 10 metrową główeczką wychodzącą z samego szczytu ostrogi portowej. Łowisko mega rzadko odwiedzane, bo znajduje się w epicentrum ruchu wodnego. Warto jednak się tu przyczaić, bo sandacze tu są i można trafić naprawdę ładne okazy – mój największy stąd to 77 cm i strzelił, gdy już bez nadziei spływałem któregoś wrześniowego poranka i postanowiłem kilka razy rzucić dla świętego spokoju😊 Tylko główki zakładajcie możliwie lekkie, bo wszystko grzęźnie w materacu faszynowy.

Wzdłuż główki, poprzecznie do nurtu ciągnie się garb kamienny, ale tu już raczej można zobaczyć łowców sumów, którzy czekają na nie z gruntówkami.

Krajobraz poniżej wyjścia z portu

10. „Morka”

Najmłodsza główka na miejskim odcinku Płocka, zlokalizowana pod samym amfiteatrem. Znajduje się na miejscu „pradawnej” główki, która była tu przed zbudowaniem mola. Po utworzeniu betonowej ostrogi usypano też jej podwodne przedłużenie.

Łowisko funkcjonuje właściwie tylko podczas wysokiej wody lub w czasie, gdy są duże i długotrwałe zrzuty z tamy we Włocławku. Cień nurtowy tworzący się od umocnień molo pozwala po prostu na swobodne łowienie, gdy na reszcie miejscówek jest już zdecydowanie „za szybko”.

Jest tu dość płytko, bo struktura znajduje się max 2 metry pod wodą, a sama jej długość to jakieś 25-30 metrów. Garb jest dobrze wyczuwalny, choć wydaje się, że każdy przybór może go zasypać, bo wszędzie w koło same „piachy”.

Miejscówka raczej z gatunku ciekawostek, choć może jak ktoś się do niej przyłoży to i połowi😊

One thought on “Wisła „Stary Most” cz. 2

  1. Świetny materiał.Czegos takiego właśnie szukałem tym bardziej że dopiero zaczynam przygodę z łódka w naszym mieście . Miałbym jeszcze kilka pytań i jeśli nie stanowi to problemu to proszę o kontakt na rmarcinkowski@op.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *