Uwielbiam dyskusje o najlepszych gumach na sandacze? „Temat – rzeka” i chyba największy fetysz łowców sandaczowych, bo i najłatwiej dostępny.
Dyskusje o najlepszych łowiskach są chyba „nasączone” największą dozą tajemnicy i braku zaufania? Szczerze dyskutujemy tylko z najbliższymi kumplami, którzy gwarantują uszanowanie sekretów. Wędki, kołowrotki czy plecionki to raczej kwestia zasobności portfela i dzielą się na te zajebiste i te do piachu.
A gumy…no wszyscy jesteśmy wyposażenie w ogromną ich ilość, każdy z nas przekopał wszelkie zasoby lokalnych sklepów czy popuścił wodze fantazji przeglądając strony internetowe. Co rok jestem przerażony robiąc remanenty przed sezonem ile tego mam. I pewnie tak tez jest z Wami.
Z biegiem lat doszedłem do wniosku, ze są tylko 2 kategorie definiujące czy guma „się nadaje czy nie” na sandolki. To kształt imitujący pożywienie i jednak kolor.
Lata temu, gdy babka bycza rozprzestrzeniła się w WIŚLE, najlepsze były gumy smukłe i raczej ciemne. Najlepiej sprawdzały się brązy, bordo czy ciemna zieleń (no i nieśmiertelny seledyn). Ostatnie lata to powrót do jasnych kolorów, czyli perła, róż, biel i wszystko koniecznie z brokatem (no i nieśmiertelny seledyn?). Kształt smukły lub nieco „leszczowaty” na jesieni.
Ale powyższe to tylko „bramka wejścia”, bo o skuteczności konkretnego modelu decyduje już tylko wiara i przyzwyczajenie łowiącego. Aaaa, i ilość czasu spędzona w wodzie, bo jednak przy takiej, a nie innej zasobności łowisk w ryby, liczy się jednak czas im poświęcony.
Do rzeczy. Jak każdy, ja też mam swoje ulubione modele i uważam, że są jedynymi „prawilnymi”, za którymi sandacze wręcz wariują???. Nawet jak łowiący obok mnie Wojtek katuje „King Shady” czy swoje „old schoolowe” minogi i wyjmuje na nie kolejne ryby, to i tak dla mnie rządzą modele z mojego pudełka?
#1 Matusiak „Kiełb”
Guma nieoczywista. Trafiłem na nią zupełnie przypadkowo w jakimś sklepie. Nie ukrywam, że szukałem gumy różowej z brokatem i właśnie jedyną dostępną był Matusiak. No i już na pierwszej wyprawie złowiłem na nią 2 ryby. Szybko uzupełniłem „stock” o perłę, seledyn i błękitną perłę. Wszystkie się sprawdzają. Co fajne, gumy są trwałe i dobrze wykonane. Dopiero po kilku sandaczach guma leci do kosza, bo już jest cała porozrywana. Kolejną zaleta jest ich uniwersalność z perspektywy pory roku, bo są łowne i w porze letniej na płytkich „główka” czy przykosach, ale robią też robotę w okresie jesiennym przy żmudnej orce na głębokich „główkach” czy blatach przy stadach leszczy.
#2 Keitech „Easy Shiner”
Legenda. Już tyle o nich napisano i przegadano, że nie będę się silił na kolejne komentarze. W okresie letnim mój najbardziej efektywny wybór. Skuteczność gamy kolorów jest ogromna. Właściwie wszystko co jasne i z brokatem sprawdza się. 2 cech charakterystyczne dla mnie to niestety słaba wytrzymałość, bo po jednym czy dwóch rybach guma do wyrzucenia. Druga to skuteczność w połowach lub przyłowach boleni. Ciekawostką jest to, że na Płockiej Wiśle są one bardzo mało popularne. Chyba jednak nie korespondują z wymogiem trwałości i są stosunkowo drogie…
#3 Pontoon 21 „Awaruna”
Fajna „tłusta” guma z szybką pracą ogonka. Dodatkowe żebrowania robią zamieszanie w wodzie i wydaje mi się, że to nie tylko ściema konstrukcyjna. Na ten model trafiłem swoje 2 perełki: PB sandacza i brzana ponad 4kg. Dodatkowo bardzo lubią ją sumy. Guma jest wytrzymała i bardzo dobrze wykonana. Minusem jest fakt, że producent przestał produkować stara wersję i przez to dostępność najlepszych kolorów jest już krytyczna lub żadna. Mam nadzieję, że nowa wersja będzie równie dobra, ale tego jeszcze do końca nie wiem, bo dopiero zacząłem testy.
#4 Berkley “Flex Stoop Shad”
Przez długo mój ulubieniec i killer jesienny. Guma nie wyróżniała się na początku sezonu, czy w okresie letnim, ale tak od połowy września zawsze zaczynałem (niestety czas przeszły) właśnie od tej przynęty. Co ciekawe mega super efekty tylko na 2 kolory: perła z brokatem i seledyn z pieprzem. Inne kolorystyki jakoś rybom „nie siadły”.
Wers wyżej napisałem o czasie przeszłym, bo Berkley niestety przestał je produkować i teraz dostępność jest właściwie żadna.
Tak właśnie wygląda mój absolutny TOP. Mam jeszcze oczywiście inne „swoje” przynęty, które stosuję i są łowne jak np. tradycyjne kopytko Gunki G Bump, tłusty i ciężki Lucky John Minnow czy ostatnio „odkryte” Quantum B-ass Shad. Ciekawą i charakterystyczną przynętą którą lubię za niestandardową pracę jest niezwykle agresywny Sandeel od Savage Gear. Często dzięki swoim drganiom i szybkiemu ogonkowi otwierają, wydawałoby się, bezrybne łowisko.
Jeszcze kilka słów o przynętach często stosowanych w Płocku. Niekwestionowanym liderem jest King Shad od Kongera, szczególnie większe numeracje, bodajże 11 cm. Widzę ją jak pisałem wcześniej u Wojtka, widzę na wędkach innych łowców, obserwuję zacne wyniki w połowach sandaczy i sumów, ale nie kogę się do niej przekonać jakoś☹ Drugą gumą mega popularną jest Shark od Relaxa. Podobna charakterystyka do King Shada i podobna łowność.
Fajnie też obserwować jaki park przynęt stosuje starsza generacja, która właśnie najczęściej wybiera różnej maści kopyta w old schoolowych kształtach, a jak podchodzi do tematu młodsza generacja, szukająca po całym spectrum dostępnych producentów i często eksperymentująca. Efekty pewnie podobne, a całą różnicę tworzy znajomość łowiska i czas spędzony na łowisku.
Także tyle o moich „killerach”. Jak zwykle subiektywnie, ale to chyba taka charakterystyka przedmiotu ??
Bardzo ciekawy artykuł, trafiłem na Twój blog całkiem przypadkiem . Przeczytałem wszystkie Twoje art.jednego dnia . Super ,tak trzymaj . Pozdrawiam Darek z Płocka .