Ha, no i zaczęło się! Po wyjątkowo zimnym maju przyszedł ten pierwszy „poważny” miesiąc na WISEŁCE. W odróżnieniu od zeszłego roku zaczyna się on od szybkiego uciągu spowodowanego przez majowe opady na południu Polski. W pierwszym tygodniu czerwca trudno połowić w nurtowych odcinkach, bo po prostu za szybko pędzi.

Ciepły, czerwcowy zachód słońca

A więc szukamy!:) Pierwsze, jeszcze majowe wypłynięcia, jeszcze bez wędek, ale z echosondą, żeby zobaczyć czy zatory zimowe pozmieniały ukształtowanie dna. Sprawdziłem na razie część od „Racowej” do bakanów na Popłacinie i rzeczywiście trochę zmian jest, ale szczerze mówiąc spodziewałem się więcej. Największa różnica to zdecydowanie „Racowa” – główkę mocno przysypało i właściwie tylko jej podstawa  o długości 50-60 metrów jest dobrze odkryta, natomiast dalej, czyli kolejne 150 metrów mocno lub w całości przysypane.

Główki poniżej starego mostu bez większych zmian, no może bardziej widoczne jest „odsypanie” „Gruszki”, bo pięknie pogłębił się „zapływ” na jej końcu, bo podstawa, podobnie jak rok temu” już mocno przysypana. „Elewator” i „Krótka” „stabilne”, chociaż muszę jeszcze szczegółowo zbadać szczyt „Elewatora”, bo trochę zbliżyła się przykosa do jego szczytu.

Poniżej stoczni ładnie odsłoniło kilka gruzowisk + ostatnią główkę „Na Wcześniaku”. Niestety zasypało nieco „moją” rafę przy „Kanałku” i dalej, lewą stronę gruzowisk koło bakanów na Popłacinie.

 Powyższe zmiany mogą być dobre lub złe w zależności od tego gdzie kto lubi łowić, natomiast jeden czynnik wpływa MEGA negatywnie na zasób rybny w tegorocznej czerwcowej Płockiej Wiśle. Otóż zimna wiosna i szybki przepływ wody mocno spowalnia migrację ryb ze Zbiornika Włocławskiego w górę RZEKI. Nie widzę jeszcze wielkich stad leszczy, nie słyszę o wielu sumach, a na sandacze, a właściwie ich brak, wszyscy narzekają. Nic to, idą upały, woda zwalnia, więc i więcej ryb pojawi się u nas.

66 cm „Pod napięciem”

A jak powyższe wpłynęło na moje wyniki? Zacząłem od 1 czerwca na rafie „Pod napięciem” i z pierwszego wyjazdu mam debiut 2021 AD w postaci średniaka 66 cm. Dzień później znów tu zawitałem, ale już bez efektu. Kolejne wyprawy w pierwszym tygodniu to 2 fajne ryby z główki „Na Wcześniaku”, tj. 71 cm i 77cm z jej podstawy, gdzie mniej „ciągnęło”. Dalej 69 cm z rafy pod przepompownią na wysokości ZOO.

77 cm z główki „Na Wcześniaku”
71 cm z tej samej miejscówki

W sumie pierwszych 5 wypraw i 4 ryby. Dodatkowe kontakty też były, ale ogólnie bez rewelacji. W rozmowach z innymi wędkarzami też nie słyszę nic specjalnego. Kilka ryb padło na bakanach popłacińskich, ale tam z zasady nie pływam, bo żeby zając dobre miejsce trzeba się ścigać z innymi łódkami☹

W drugim tygodniu wypłynąłem 3 razy i z jednej wyprawy 50-tak z „Krótkiej” + 2 niezacięte strzały. Był też sandacz zacięty 11.06 na „Krótkiej”, którego niestety nie wyjąłem… Holowałem go 14 (!!!!) minut, miałem przy podbieraku 3 razy i niestety nie mogłem go do niego zmieścić. A żeby była jasność mam podbierak o średnicy 1,5 metra. Nie chcę powiedzieć, że ten niewyholowany sandol miał ponad te 1,5 m, ale ponad 1 metr na pewno. Był przy burcie łódki i już mocno wykładającego się mogłem ocenić, może nie „na spokojnie”, bo emocje były ogromne? ale z pewnością był to największy okaz jaki kiedykolwiek widziałem. „Spinka” była klasyczna – ot delikatne zahaczenie gumy o siatkę podbieraka i tyle…echch, wiem, że każdy z nas ma tą legendarną rybę, której nie dał rady, ale szczerze mówiąc dla mnie jest to ta pierwsza. Mam kilka sumów ponad 2 metry, które nie rozprostowały haka, nie miałem do tej pory „wypinek” dużego sandacza czy spinki grubego karpia, kiedy jeszcze „karpiowałem”. Wszystko co największe lądowało w podbieraku lub po prostu na łódce (SUMY??), a tu hard core. I to może dobrze, bo motywacja do łowienia skoczyła na jeszcze wyższy poziom.

Front letni 11.06 – pół godziny temu straciłem sandacza życia…

Zatem dzisiaj priorytet dla meczu Polska – Słowacja i od jutra znowu do boju!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *